Bez marnowania – recenzja książki
Nie wiem jak wy, ale ja bardzo się odnajduję w nurcie kuchennego Zero Waste. Nie lubię marnować jedzenia i zawsze serce mnie boli, jak coś mi się zagubi w czeluściach lodówki a potem odnajdzie – w stanie nadającym się tylko do wyrzucenia. Bez marnowania. Kuchnia zero waste to autorski projekt Anny Leny Lesz, autorki bloga ZjemCię. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa RM (czyli mojego matecznego). Wiedziałam, że powstaje na długo przed premierą i czekałam niecierpliwie, by dostać ją w swoje ręce.
Bez marnowania – o czym jest ta książka?
Najczęściej wyrzucamy jedzenie bo:
- Źle planujemy zakupy/ posiłki
- Kupujemy/ gotujemy za dużo
- Nie umiemy przerobić/ wykorzystać „resztek”
- Nieumiejętne je przechowujemy
Autorka wzięła pod uwagę wszystkie te ewentualności. W początkowych rozdziałach znajdziecie sporo przydatnych informacji o przechowywaniu żywności, jej przetwarzaniu, utrwalaniu i gotowaniu. Dzięki poradom z książki zorganizujecie sobie lodówkę i zamrażarkę, zaczniecie przechowywać produkty w efektywny i bezpieczny sposób i unikniecie zagrożeń płynących z niewłaściwego przechowywania. Anna Lena bardzo dokładnie opisuje np. proces mrożenia (co można zamrażać, na jak długo itp.). Podpowiada także jak wekować, suszyć czy kisić.
Z porad zawartych w Bez marnowania skorzystają przede wszystkim osoby mało doświadczone w kuchni, ale sądzę, że każdy odnajdzie tam nowe dla siebie informacje (ja znalazłam, a w kuchni siedzę dzień w dzień).
Przydatnym rozdziałem jest również ten o planowaniu, zakupów oraz codziennego menu tak, by wykorzystać wszystkie zakupione produkty i jednocześnie jeść w sposób urozmaicony i smaczny.
Przepisy Zero waste
Książka Anny Leny Lesz to przede wszystkim skarbnica przepisów. Znajdziecie tu np. przepisy podstawowe, np. rosół, kotlety, naleśniki czy domowe pieczywo. Według mnie największą siłą tej książki są oczywiście działy poświęcone konkretnym produktom. Czyli taki kuchenny niezbędnik, który odpowie wam na pytania:
- Jak dać drugie życie czerstwemu pieczywu
- Co zrobić z nabiałem, któremu kończy się termin przydatności do spożycia
- Jak wykorzystać białka, obierki ziemniaków czy… zalewę po ciecierzycy.
- Co zrobić z resztkami wędlin, warzyw czy owoców.
- Jak zagospodarować kulinarnie mięso i warzywa z zupy.
Mi się to bardzo podoba i z pewnością nieraz się zainspiruję!
Bez marnowania. Kuchnia zero waste – czy ja polecam tę książkę?
Tak, polecam. Trochę się interesuję tym tematem, a nie miałam pojęcia, że można zrobić chlebową pizzę, chipsy z liści kalafiora czy czekoladowy mus na wodzie z ciecierzycy. Nie bójcie się jednak, że autorka każe wam szperać w śmietnikach i szukać obierek. Piszę to, bo o dziwo niektóre osoby tak właśnie postrzegają kuchnię zero waste.
Mam kilka pozycji książkowych w tym temacie i uważam że tu są świetnie zrównoważone przepisy – jest sporo „normalnych”, trochę nowatorskich i kilka zupełnie szalonych, jak chipsy z ziemniaczanych obierek właśnie. A tak w ogóle to nie wiem, jak wam, ale mi się obierki nie kojarzą wyłącznie ze śmieciami. Ile razu jadło się w życiu ziemniaki w łupinie – np. pieczone? No a przecież tam też były obierki, prawda? Podaje się je w ten sposób nie tylko na grill party u cioci, ale też w restauracjach, więc heloł 😉 .
Dodatkową zaletą książki Bez marnowania jest ładne wydanie. Okładka wymiata, a w środku też jest bardzo ładnie, czytelnie i estetycznie. Zdjęcia w większości są także autorstwa Anny Leny, która naprawdę się napracowała, a efekt jest bardzo dobry. Jeśli jeszcze nie słyszeliście o tej książce, to naprawdę z całego serca polecam. A już niedługo wrzucę na bloga przepis inspirowany recepturą z książki (bądźcie czujni, bo chodzi o ciasto 😀 ). Do usłyszenia!